Do zachwytu daleko, ale miło ogląda się Harrisa w peruce. Fabuła jakoś się toczy i w porządku. Tylko w zakończeniu nie wiem po co ostatnie ujęcie. Nijak się ma do niczego. Prorok z kolei to to jakaś surrealistyczna porażka. Bełkot poganiany bezsensem. I jak prosty kowal potrafił z taką dokładnością określić skład stopu. A no tak. To nie był prosty kowal :)