Myślę, że dokument miał zachęcić do diety roślinnej, a zrobił coś dokładnie odwrotnego. Wszyscy uczestnicy, którzy jedli wegańsko stracili więcej mięśni niż ich mięsożerni odpowiednicy. I trenerzy mieli tupet doradzać tym, którzy wypadli lepiej, żeby ćwiczyli jeszcze więcej(stracili jeszcze więcej masy mięśniowej?!).

Sam staram się jeść roślinnie od dłuższego czasu, ale mam ten sam problem, o którym mówili uczestnicy - ciężko zjeść odpowiednio dużo wegańskich potraw - pewnie z powodu błonnika.

I chociaż jestem zupełnie na tak z nauką i tym, jak przemysł zwierzęcy niszczy naszą planetę, to uważam ten film za antyreklamę weganizmu.

Nie wszyscy, jeden z tych młodszych uczestników nabrał kilograma masy mięśniowej na diecie wegańskiej.

To prawda. On chyba był wyjątkiem. Jednak jego brat bliźniak na diecie z mięsem nabrał w tym samym czasie 3kg(2 kg więcej). Więc może to być zniechęcające dla atletów, którzy chcą przejść na weganizm.

Z pozytywów, których nie wspomniałem, to wegańska grupa straciła więcej tłuszczu wokół organów oraz ich wiek biologiczny się poprawił w stosunku do mięsożerców. Więc zaletą diety wegańskiej może być dłuższe życie.

Jednak moim zdaniem dokument mógł w większym stopniu skupić się na problemach, które mogą wystąpić na diecie wegańskiej. Zamiast mówić "jeść więcej", mogli powiedzieć jak to robić, jeśli ktoś czuje się pełny z powodu błonnika, a uczestnicy jak widać też mieli z tym problem.

Wydaje mi się, że oni po prostu źle skomponowali im dietę. Jest wiele przykładów atletów, gdzie weganizm pozwala im na przyrost masy mięśniowej. Dlatego frustruje mnie to, że dali na tym polu ciała(lub osoby na weganizmie nie zjadały wszystkiego).

Przy spożywaniu sporej ilości błonnika najważniejsze to bardzo dużo pić, bo błonnik pochłania wodę z organizmu i nie będzie spełniał swojej funkcji. Mogą pojawić się problemy gastryczne.

No i jak to ma rozwiązać problem, skoro przy nic nie robieniu, masz wypijać jeszcze więcej wody niż normalnie, w lato jeszcze więcej przy takiej diecie. Takie coś nie rozwiąże problemów z wodą, jak każdy by musiał być jeszcze więcej. Dla mnie sama dieta roślina, i sama dieta mięsna(a niektórzy naprawdę przesadzają, szczególnie w USA) jest głupia. Zbilansowana dieta jest najlepsza i tyle. Warzywa, plus mięsko, jakieś pierożki i tyle.

No tak, bo przemysł roślinny nie niszczy planety ;D Gdyby wszyscy teraz przeszli na dietę tylko roślinną,to miałbyś jeszcze więcej terenów wykarczowanych. Rośliny też potrzebują wody i nawozów(oczywiście jest to mnie niż mięsko) Ale jedne susza, albo zbyt duże opady, i już masz głód na świecie, bo rośliny są dużo bardziej narażone na jedn osezonowe susze czy ulewy niż mięsko. Żeby się w pełni najeść warzywami, to nie wiem jak dużo musiałbym zjeść, żeby mieć energię w pracy, i jak różnorodnie bym musiał jeść, i ile bulić za to. Po za tym rośliny strączkowe są mega problemem,bo pierdzisz dużo częściej. Nie każdy je może jeść, i nie są dobre w dużych ilosciach.Rośliny są jeszcze bardziej narażone na choroby, i zjedzenie przez robaki. A chcecie żeby warzywa nie były pryskane. Musiałyby powstać wielkie fabryki. Wręcz laboratoria. Może kiedyś mięso z próbówek będzie dobre(na razie jest jednak fatalne, i dla zdrowia i dla smaku) Albo ogarnie się tabletki jak z filmów Scifi :) Na razie mam dietę zbilansowaną, bo taka jest najlepsza. Jem i warzywa, i mięso, i obiady z mąki itp itd.

Polecam też bardzo 'Smak zagłady' (dostępny na youtube i w innych serwisach), jeszcze dokładniej i precyzyjniej podsumowuje kwestię.

Tia filmiki kręcone na zlecenie eko bandytów;) I dla strony która ma wielkie inwestycje w ten przemysł. Oczywiście z drugiej strony też są takie filmiki, gdzie robią czarny PR rośliną ;) A ja wolę być po środku. Wiem że z mięsem są problemy,szczególnie teraz w krajach które się rozwijają, gdzie lasy deszczowe są wycinane. Ale nie są to problemy, których nie dałoby sie rozsądnie rozwiązać. Bogaci będą jeść mięso najwyższej jakości, a my warzywa i robaki(całkiem dobre ;D)