Już to pierwsze trzęsienie ziemi było komiczne: Starzec chwycił szafę i ją na siebie przewrócił, by dodać efekt trzęsienia to operator zdjęć trząsł kamerą. Szkoda tylko, że wszystkie inne przedmioty w tym ujęciu stały nieruchomo, jak lampa na biurku. Takich niedorzeczności jest cała masa. Na przykład to, że bohaterka pomimo, że pies szczekał, to zauważyła go dopiero jak był metr od niej. W ogóle co to za pies, który stał w miejscu i jedynie szczekał, a nawet się na nią nie rzucił. A pościg na motorach? Z jaką prędkością oni jechali? To ja szybciej chodzę! Albo scena w jaskini, jak chłopak strzelił dwoma kamykami w przestępcę, i później z matką wychodzili powoli i jeszcze się zatrzymali i dyskutowali przed jaskinią jakby się wybrali na piknik. Takich sielankowych scen jest tam wiele. A bohaterka musiała podczas trzęsienia ziemi (od którego była specjalistką) prowadzić jak skończona idiotka i rozwalić samochód? Musiała wyskakiwać? Nie mogła wcisnąć hamulca? A potem ja koniec jakiś cieć załatwił zawodowego żołnierza w walce wręcz. O samych bójkach już nie mówię, bo to było coś żałosnego. A te karabiny to były im potrzebne chyba tylko dla fasonu, bo ich przecież nie używali. I nie wiem co jest gorsze - fabuła czy efekty. Dałem radę obejrzeć ten film tylko i wyłącznie dlatego, że był on dla mnie jak komedia.