Jeśli zasugerowałyście/zasugerowaliście się kategorią filmu ("komedia") i sprzedawaniem go w zapowiedziach nazwiskiem Genovesiego i nawiązaniami do "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", to prawdopodobnie będziecie odczuwać zawód.
Komedii nie ma tu wcale, jest za to dość mało atrakcyjna obyczajówka, którą skwitowałbym jako "cierpienia włoskich normików". Raczej na sobotni seans w RAI Uno, a nie do kin... Najsłabsza z włoskich produkcji, która ostatnimi czasy do nas trafiła.
Nie wiem skąd się bierze u dystrybutorów ta praktyka opisywania filmu jako komedie, które nawet komediodramatami trudno byłoby nazwać. To jakaś chamska chęć ściągnięcia ludzi do kin, czy o co chodzi...?