Recenzja serialu

Mahō Tsukai no Yome (2017)
Norihiro Naganuma
Ryôta Takeuchi
Atsumi Tanezaki

Smutek, niepokój i całe mnóstwo ciepła

Najistotniejszą kwestią jest to, czy kupicie relację głównych bohaterów. Jeśli już od początku macie do niej spory dystans, serial może nie mieć Wam nic do zaoferowania, kiedy trochę się
Będąca pierwowzorem manga autorki Kore Yamazaki ukazała się na łamach ostatnich wydań magazynu "Gekkan Komikku Bureido", typowo drukującego shōnen, wobec czego przyjęło się zaliczać to anime do wspomnianej kategorii. Ale, próbując podjąć choćby pobieżną analizę utworu, szybko orientujemy się, że ten rozciąga się bardziej w przestrzeni shōjo, mang dla dziewcząt, przepełnionych problemami emocjonalnymi dorastania i miłości, tutaj ujętymi w niecodzienny świat magii.

Młoda dziewczyna Chise Hatori od najmłodszych lat obdarzona jest darem widzenia stworów z krainy, która jak w serii J.K. Rowling znajduje się obok nas, lecz pozostaje niewidoczna dla niczego nieświadomych przeciętniaków. Stworzenia te są przeważnie antagonistyczne i wpędzają dziewczynkę w traumę, którą ostatecznie przypieczętowuje szaleństwo jej matki. Dziewczyna błąka się od tej pory po sierocińcach i rodzinach zastępczych, wciąż nękana przez potwory zdające się wyciągać cyniczną radość z faktu, że tylko ona może je dostrzec.

Wreszcie, skończywszy szesnaście lat, zostaje zakupiona przez starożytnego czarnoksiężnika Eliasa, który odmienia jej życie, wprowadzając do świata magii. Tutaj rozpoczyna się faktyczna akcja serialu skupiająca się na niezręcznej zabawie w dom tych dwojga oraz ich mniej lub bardziej nadprzyrodzonych towarzyszy, przerywana eskapadami poza ciepłe mury do krainy, w której nic nie jest pewne. Główni bohaterowie nie rozwijają pomiędzy sobą głębszej relacji, a raczej skrępowani konfrontują swoje punkty widzenia (co stanowi trzon opowieści), powoli ewoluując pod swoim wpływem. Chise, z początku pełna dystansu i depresji, stopniowo nabiera siły i obdarowuje wszystkich spotkanych bezinteresownym ciepłem, które faktycznie chwyta za serce. Nieludzki Elias zamyka się w introwertycznej walce z samym sobą, na zewnątrz pozostając bardzo niepokojąco miłym. A cały świat magii żenuje i czaruje dojrzałego widza, przy czym stopniowo zmienia się to w czasie zgodnie z kolejnością, z którą zapisałem te słowa. Przez pierwsze odcinki może być trudno przebrnąć – przygotujcie się na nowe inkarnacje motywów z bajek z dzieciństwa, które starają się co chwila udowadniać, że są dużo bardziej mroczne niż na pierwszy rzut oka. Jeśli uda wam się je zaakceptować i kontynuować seans, zostaniecie nagrodzeni widokiem Chise, która swoją serdecznością naprawia świat. Ale trzeba do tego dotrwać.

Najistotniejszą kwestią jest to, czy kupicie relację głównych bohaterów. Jeśli już od początku macie do niej spory dystans, serial może nie mieć Wam nic do zaoferowania, kiedy trochę się rozwinie. W moim akurat przypadku owa relacja oraz kilka innych nietuzinkowości (zwróćcie uwagę na to połączenie – ujęty z perspektywy wschodniej nieco wstrętny stylistycznie – wybaczcie, bajkowo celtycki świat oraz bezceremonialnie wrzucony w niego silny chrześcijański pierwiastek) miały na mnie krytyczny wpływ, gdy włączając czwarty lub piąty odcinek, poważnie zastanawiałem się nad swoim zachowaniem. W fabule próbują również odcisnąć swój ślad antagoniści zgrywający cynicznych tricksterów, którzy jednak sprawiają wrażenie, jakby mieli ze sobą poważne problemy. Są w pewnym sensie tajemniczy – to im trzeba oddać, trzeba też to oddać całej reszcie świata przedstawionego, który budowany jest w nieco inny sposób, niż ten, do którego przywykliśmy w bajkach.

Jak na rok powstania 2017 oprawa graficzna nie dorasta do miana karty przetargowej tego anime. Jest stworzona w sposób bardzo prosty, neutralny, przez co mam wrażenie, że szybko się nie zestarzeje, ale też nikt nie będzie za nią specjalnie tęsknił. W nielicznych elementach komediowych przeobraża się w chibi (super deformed), akcentując zażenowanie bohaterów. O muzyce można najwyżej napisać, że jest obecna. Stylizowanie świata na banalny i dziecinny jest denerwujące i nie poprawia sytuacji. Serial ratują wspomniane osobliwości. Anime skierowane dla młodszego odbiorcy – w gimnazjum miałbym szansę się nim zafascynować. Suma summarum słaba siódemka to dobre skwantyfikowanie tej opowiastki.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones